czwartek, 7 maja 2009

Różnice w tym co polskie i zagraniczne

Od wielu lat trickiem producentów jest nazywanie swoich produktów i marek obcobrzmiącymi nazwami. Każdy wie bowiem, że Paryż, Mediolan czy Londyn to europejskie stolice mody. Dobrze więc jest stworzyć markę francusko, włosko lub angielsko brzmiącą. Nazwa jest chwytliwa, bo zagraniczna, a i pozytywne skojarzenia z danym krajem również same się nasuwają. Nie od dziś wiadomo, że dla Polaków to, co polskie, nie zawsze wydaje się najlepsze. Zanim przytoczę ofiarę tej myśli, podam przykład artysty śpiewającego o milionie monet. Klip stylizowany na amerykańskich kawałkach, nawet niezły, gdyby nie te polskie remizowe potańcówki "facet-kobieta", w dodatku fatalnie ubrani - a może dosadniej, dobrze ubrani, ale nie pasujący do tych ubrań. Tu przeniesienie amerykańskiego stylu reżyserii clipów nie zdało egzaminu, bo kawałek przez wielu okrzyknięty został kiczowatym. Dużo większe aspiracje ma zaś włosko brzmiąca firma (w skrócie) "FF". Nie zamierzam nabijać się z tego, że mają nazwę, która sugeruje, że ubrania są w 100% włoskie (nie chodzi o miejsce produkcji), bo to sprytny wybór. Przyczepię się zaś oferowanej przez nich lini męskiej. Kolekcje, które sugerują na dany sezon wyglądają okazale. Gdy słyszałem negatywne komentarze, broniłem "FF", bo zawsze chwalę to, co nasze i pretenduje do najlepszego. Niestety. Z całym bólem w sercu przyznam, że oferują poziomie wielkopowierzchniowego sklepu spożywczego. I nie chodzi już nawet o jakość, ale o kroje. Na pierwszy rzut oka ich kolekcja spring/summer 2009 wydaje się bardzo miejska. Miejski chłopak z chill outem i okularami. Trzeba coś więcej? Otóż w tym przypadku - tak. Wyobrażam sobie to w najprostszy sposób tak: gdyby mężczyzna ubrany w "FF" wyszedł na ulice, wywowałby furorę wśród kobiet. Gdyby stanał przy kimś ubranym u innych projektantów (niekoniecznie najbardziej znaczących!) - niestety byłby chłopcem do bicia. Stałoby się tak dlatego, bo jego ubrania są "szyte na miarę" a mimo to ni to za duże, ni to za małe. To już wpływa na pewność siebie, którą postrzegają inni.
Kolejne proponowane stroje są zaś takie "na jedną okazje". Rozumiem glamours,których stać, by kupić ubranie od byle zachcianki. Ponieważ preferuję pret a porte, propozycje "FF" są nie do zaakceptowania. To jakieś okazyjne ciuszki, które w pierwszej potyczce z ubrankiem z innego podwórka zrobią z prawdziwego faceta mięczaka, który dopiero wtedy zobaczy, jak bardzo się pomylił. Na zakończenie sprzedam jednak parę komplementów. Nadal uważam, że takich firm jak "FF" powinno być więcej, bo dzięki nim konkurencyjność polskich projektantów będzie wzrastać, a to może przełożyć się w końcu na lepsze propozycje kolekcji. Linia kolorystyczna jest bardzo sympatyczna, bo czyni z nas obywatela północnych Włoch. Jednak ciągle szkoda, że tylko przyjezdnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tylko konstruktywne i na temat notki. Inne wątki - zgłosić problem, utworzę osobny temat.